Lubię horrory/komedie/filmy akcji ale bardziej mi się podobał "przyziemny" Death Proof Tarantino. Planet terror jest takie hm.. ani to za bardzo śmieszne,ani straszne. Momentami za dużo tego kiczu i obrzydliwości i zupełnie nie potrzebny na siłę wepchnięty wątek miłosny. Na plus jest na pewno miły akcet w postaci Bruce'a W. oraz LOST-owych aktorów, Naveena Andrews'a (co za spektakularna śmierć) i Jeffa Fahey'a (wszędzie tą gębę rozpoznam heh). Dobrze już ktoś kiedyś napisał - to takie słabsze "From Dusk Till Down"